Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć taka wieczność – mini vademecum eschatologiczne

Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć taka wieczność – mini vademecum eschatologiczne

Jan Maria Vianney (św.): Kiedy dziś wieczorem będziecie się kładli spać, wyobraźcie sobie, że leżycie w trumnie, z rękami złożonymi na krzyż, z oczyma zamkniętymi na wieki, przykryci śmiertelnym całunem. A potem powiedzcie sobie: czego bym pragnął w takiej chwili? Moja dusza zabrudzona jest tyloma grzechami, za które nie otrzymałem jeszcze przebaczenia. Czy tak chciałbym stanąć na sądzie Bożym? Czy w godzinie śmierci będę miał przy sobie spowiednika? Przecież gdybym umarł nagle, poszedłbym do piekła. Nie będę więc zwlekał, ale natychmiast zmienię swoje życie, żeby odzyskać utraconą przyjaźń Boga i prawo do nieba.
(Kazanie o spowiedzi [fragm.])

Tajemnica śmierci

Zdajemy sobie sprawę, że śmierć sięga już teraz, w nasze życie, wyciska na nim znamię, zagraża mu na co dzień. Choroba, niepowodzenia, cierpienie są przesłańcami śmierci, dają nam poznać, że nasze życie nie jest ostatecznie w naszych rękach, że stale się nam z nich wymyka i ze kiedyś zostanie nam odebrane. Tam, gdzie próbuje się wyprzeć śmierć ze świadomości, przemilczeć ją, zatuszować, uczynić z niej tabu – jak to się często dzieje – tam gaśnie też prawdziwie ludzkie życie. Bo naprawdę po człowieczemu żyje tylko ten, kto śmierci patrzy prosto w oczy i akceptuje ją. Ale czy potrafimy tak żyć? Jaki jest sens życia stojącego w obliczu śmierci? Jaki ma sens śmierć w odniesieniu do życia? Najdobitniej tę przemianę śmierci wyraża Prefacja ze Mszy świętej za zmarłych: "I choć nas zasmuca nieunikniona konieczność śmierci, znajdujemy pociechę w obietnicy przyszłej nieśmiertelności. Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy".

 "Umacniajcie się modlitwą, gdyż w dniu rozrachunku staniecie przed moim obliczem sami i nadzy, z pełnymi lub pustymi rękoma"

Śmierć nie pozbawia nas życia, przeciwnie, jest narodzinami do życia wiecznego.
Człowiek jednak, buntuje się przeciwko niej, walczy, nie chce się z nią pogodzić. Jest niewystarczająco przygotowany do końca swego życia doczesnego, końca który przesądzi o dalszych losach jego duszy, o tym, czy będzie ona żyła w wieczności z Bogiem, czy oddali się od Niego definitywnie. Perspektywa ta została wpisana w egzystencję każdego człowieka wraz z jego przyjściem na świat, niezależnie od jego wiary w Boga, bądź jej braku. Wszyscy staniemy kiedyś w obliczu  śmierci i wówczas zapadnie decyzja o naszym życiu wiecznym. U końca ziemskiej drogi nasze przywiązanie lub oddalenie od Boga rozstrzygnie o naszym ostatecznym transcendentnym zwycięstwie, bądź przegranej.

Łk12,20 "Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?"

O godzino straszna, w której widzieć trzeba wszystkie czyny swoje w całej nagości i [nędzy]; nie ginie z nich ani jeden, wiernie towarzyszyć nam będą na sąd Boży. Nie mam wyrazów, ani porównań na wypowiedzenie rzeczy tak strasznych, a chociaż zdaje się, że dusza ta nie jest potępiona, to jednak męki jej nie różnią się niczym od męk piekielnych, tylko jest ta różnica, [że] się kiedyś skończą. (Dz 426) 


To nie jest tak, że ktoś umiera w błogim spokoju, że zasnął i tak cudownie , łagodnie przeszedł na drugą stronę. NIE! W tym momencie każdy z nas toczy ostatnią, ale i najważniejszą walkę życia. Każdego bez wyjątku czekają wielkie zmagania w godzinie śmierci, dlatego też umierającego możemy i musimy wspomóc łaską modlitwy. Skupienie musi być wtedy całkowite, gdyż w owej chwili rozstrzyga się jego ostateczny los.
Jakie życie, taka śmierć…Czym i kim się umierający za życia otaczał, takie otoczenie duchowe towarzyszy jego śmierci. Trwoga wtedy jest wielka, a walka o duszę między Bogiem , a szatanem bardzo zacięta! W godzinie śmierci, mamy przy sobie Anioła Stróża, może i dusze , którym pomogliśmy przy wybawieniu z czyśćca, ale są też duchy nieczyste, z którymi w życiu przez grzech obcowaliśmy. Konający cierpi i walczy. Niech nas nie zwodzi kusząca myśl i perspektywa, że skoro Matka Boska zasnęła, by przejść ku wieczności, to pewnie podobne zaśnięcie stanie się i naszym udziałem. NIE! Ważne jest zatem, aby przynieść mu ulgę kropiąc wodą święconą, zadbać o obecność kapłana, o spowiedź świętą, sakrament namaszczenia, aby podać do ucałowania krzyż – jeśli ucałuje z miłością, wiemy, że zawierzył się Najdroższej Krwi Chrystusa, zbawienie będzie więc jego udziałem, jeśli by zaś odkręcił się ze wstrętem, może to oznaczać, że się potępi! W obu przypadkach pozostaje jeszcze potęga modlitwy wstawienniczej. Moc modlitwy ekspiacyjnej jak Koronka do BM, na wynagrodzenie za grzechy umierającego jest ogromna, pomaga mu bowiem dokonać ostatniego, właściwego wyboru na drodze ku wieczności. Nie obserwujmy biernie agonii, ale módlmy się! Pomóżmy! Dziś Ty komuś, jutro Tobie ktoś…

A co po śmierci? Jak o rzeczach ostatecznych wyraża się dogmatyka katolicka?
cdn…

Justyna Siedlak